piątek, 27 lutego 2015

Królestwo Taty


          Tata Miś miał na imię Michał i był Stolarzem. Jego Warsztat znajdował się w piwnicy.


Gdy tylko ktoś potrzebował mebli, spieszył do Pana Michała. Słychać było wtedy stukanie i pukanie, a w powietrzu unosił się zapach drewna. Spytacie może, co  on dokładnie robił? Rozejrzyjcie się po naszym Domu, a na pewno dostrzeżecie rzeźbione łóżeczka, zdobione szafki, półki, przepastne skrzynie na dziecięce skarby, drewniane zabawki i...wielki stół w jadalni. Dodać tu trzeba, że ten stół był najważniejszym meblem w całym Domu, bo tam najmilsze jest „wspólne bycie wieczorem i o świcie” - jak od razu zrymował Tata.

          Powiemy Wam też na ucho, że niektóre rzeczy Tata Miś wyrabiał tylko nocą i chował przed rodziną tak głęboko, że nawet wszędobylskie dzieci nie znały ich miejsca. W wielkiej tajemnicy strugał lokomotywę z mnóstwem wagoników. Metry torów, stacje i wiadukty. Po co? O tym opowiemy, gdy nadarzy się okazja. Teraz możemy zdradzić, że Pan Michał kochał podróże i pociągi.
          Najwięcej pracy miał Pan Michał, gdy Rodzina wprowadziła się do Domu pod Starym Dębem. Należało urządzić pokój Mamy i Taty, dziecięce pokoiki, pomieszczenia i kryjówki, a wszędzie było pusto, że aż strach. Żeby ten strach przegonić, gdzie pieprz rośnie, Pan Miś przytachał wielką skrzynię z narzędziami. Potem wziął siekierkę i poszedł szukać dobrego drzewa: dębowego, ma się rozumieć, ponieważ jest mocne i twarde. Z drewna zrobił dziesiątki desek i deseczek, a potem dopiero zaczęło się dziać!!! 




Od świtu po zmierzch pukał i stukał, heblował i kleił gwiżdżąc sobie pod nosem. Miś Eryk, Zając Piotruś i Wiewiórka Martynka stali pod drzwiami, piszczeli z ciekawości i spoglądali na zmianę przez małą dziurkę od klucza, ale nic z tego. Pan Michał, jak zwykle podczas pracy, zamknął drzwi na klucz, bo „wióry lecą”. 



Och, jak trudno było czekać. Ale w końcu Pan Miś przestał hałasować, otworzył drzwi, a dzieci wpadły do warsztatu, i stanęły jak wryte. W warsztacie stały cztery małe łóżeczka i jedno duże łóżko oraz stół, stoliki, stoliczki, komody i komódki, ach, jakie śliczne. I to wszystko zrobił ich Tatuś! Dzieci były przyzwyczajone do dzieł Taty, ale tym razem wydały się im naprawdę wyjątkowe. Mebelki Piotrusia były wymarzonymi mebelkami Piotrusia, mebelki Eryka były wymarzonymi mebelkami Eryka, a mebelki Martynki były wymarzonymi mebelkami Martynki. Dzieci nie wiedziały, że tak było zawsze, gdyż Tata wyrabiał tylko wyjątkowe meble: przeznaczone dla ich właściciela. Kiedy pracował, często myślał o swoich klientach, a kiedy nie znał ich zbyt dobrze, to po prostu myślał o nich z wielką sympatią. Pewnie dlatego Pan Michał miał nie tylko szerokie plecy i ramiona, ale i szeroki uśmiech.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz