Tata Miś miał na imię Michał i był
Stolarzem. Jego Warsztat znajdował się w piwnicy.
Gdy tylko ktoś potrzebował
mebli, spieszył do Pana Michała. Słychać było wtedy stukanie i pukanie, a w
powietrzu unosił się zapach drewna. Spytacie może, co on dokładnie robił? Rozejrzyjcie się po
naszym Domu, a na pewno dostrzeżecie rzeźbione łóżeczka, zdobione szafki,
półki, przepastne skrzynie na dziecięce skarby, drewniane zabawki i...wielki
stół w jadalni. Dodać tu trzeba, że ten stół był najważniejszym meblem w całym
Domu, bo tam najmilsze jest „wspólne bycie wieczorem i o świcie” - jak
od razu zrymował Tata.
Powiemy Wam też na ucho, że niektóre
rzeczy Tata Miś wyrabiał tylko nocą i chował przed rodziną tak głęboko,
że nawet wszędobylskie dzieci nie znały ich miejsca. W wielkiej tajemnicy
strugał lokomotywę z mnóstwem wagoników. Metry torów, stacje i wiadukty. Po co?
O tym opowiemy, gdy nadarzy się okazja. Teraz możemy zdradzić, że Pan Michał
kochał podróże i pociągi.
Najwięcej pracy miał Pan Michał, gdy
Rodzina wprowadziła się do Domu pod Starym Dębem. Należało urządzić pokój Mamy
i Taty, dziecięce pokoiki, pomieszczenia i kryjówki, a wszędzie było pusto, że
aż strach. Żeby ten strach przegonić, gdzie pieprz rośnie, Pan Miś przytachał
wielką skrzynię z narzędziami. Potem wziął siekierkę i poszedł szukać dobrego
drzewa: dębowego, ma się rozumieć, ponieważ jest mocne i twarde. Z drewna
zrobił dziesiątki desek i deseczek, a potem dopiero zaczęło się dziać!!!
Od
świtu po zmierzch pukał i stukał, heblował i kleił gwiżdżąc sobie pod nosem.
Miś Eryk, Zając Piotruś i Wiewiórka Martynka stali pod drzwiami, piszczeli z
ciekawości i spoglądali na zmianę przez małą dziurkę od klucza, ale nic z tego.
Pan Michał, jak zwykle podczas pracy, zamknął drzwi na klucz, bo „wióry lecą”.
Och, jak trudno było czekać. Ale w końcu Pan Miś przestał hałasować,
otworzył drzwi, a dzieci wpadły do warsztatu, i stanęły jak wryte. W warsztacie
stały cztery małe łóżeczka i jedno duże łóżko oraz stół, stoliki, stoliczki,
komody i komódki, ach, jakie śliczne. I to wszystko zrobił ich Tatuś! Dzieci
były przyzwyczajone do dzieł Taty, ale tym razem wydały się im naprawdę
wyjątkowe. Mebelki Piotrusia były wymarzonymi mebelkami Piotrusia, mebelki
Eryka były wymarzonymi mebelkami Eryka, a mebelki Martynki były wymarzonymi
mebelkami Martynki. Dzieci nie wiedziały, że tak było zawsze, gdyż Tata
wyrabiał tylko wyjątkowe meble: przeznaczone dla ich właściciela. Kiedy
pracował, często myślał o swoich klientach, a kiedy nie znał ich zbyt dobrze,
to po prostu myślał o nich z wielką sympatią. Pewnie dlatego Pan Michał miał
nie tylko szerokie plecy i ramiona, ale i szeroki uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz