piątek, 27 lutego 2015

Królestwo Mamy część 1


          Mama Misiowa miała na imię Marianna i była Krawcową. Gdziekolwiek się pojawiała, zaopatrywała całą okolicę w ubrania.  Jej Pracownia znajdowała się na parterze.  Stało w niej wielkie pudło pełne nici, kłębków wełny, igieł oraz barwnych materiałów. Pani Misiowa siadała przy maszynie, a spod  jej palców wyskakiwały ubrania i ubranka, firanki i pościele oraz wszystko to, o czym sobie zamarzycie. 
Pewnie chcielibyście wiedzieć, czy Pani Misiowa potrafiła robić zabawki. Ależ oczywiście! Kiedy było trzeba, Pracownia zapełniała się  pluszowymi zwierzątkami, flanelowymi lalkami  i  pacynkami z wełny.


 

          Pani Marianna mówiła o sobie po prostu, że szyje ubrania.  Robiła nie tylko spódnice, żakiety i garnitury, ale szyła też  zwiewne sukienki-firanki i ciepłe zasłony-płaszcze dla okien, otulała stoły w serwety, kołdry wkładała w powłoczkowe piżamki, a łóżkom dawała  do zabawy poduszki, „na które miło położyć uszka”. Jej dzieła tańczyły kwiatkami, kratkami, kropkami i zygzakami, marzyły kolorami łąki, wzdychały falbankami i chichotały koronkami. A wszystkie te cuda miały wywoływać radość na twarzy. Nic więc dziwnego, że Pani Mariannie śmiały się nie tylko oczy, ale i dłonie.



           Najwięcej pracy miała Pani Misiowa, gdy Rodzina wprowadziła się do Domu pod Starym Dębem. Żeby Go oswoić, postanowiła ładnie ubrać wszystkie pokoje i pokoiki. Pozdejmowała stare firany i uszyła nowiutkie, tak żeby okna witały wesoło pierwsze promienie słońca. Uszyła też obrusy i ręczniki, dywany i dywaniki  oraz całkiem nowe, pachnące lawendą poduszki i kołdry dla dzieci, które tęskniły trochę za starymi łóżeczkami. Każde z nich na dobry początek w nowym domu otrzymało paczkę z wierszykiem: „kołdry i poduchy dla dodania otuchy”.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz