Mama Misiowa miała na imię Marianna i
była Krawcową. Gdziekolwiek się pojawiała, zaopatrywała całą okolicę w
ubrania. Jej Pracownia znajdowała się na
parterze. Stało w niej wielkie pudło
pełne nici, kłębków wełny, igieł oraz barwnych materiałów. Pani Misiowa siadała
przy maszynie, a spod jej palców
wyskakiwały ubrania i ubranka, firanki i pościele oraz wszystko to, o czym
sobie zamarzycie.
Pewnie chcielibyście wiedzieć, czy Pani Misiowa potrafiła robić zabawki. Ależ oczywiście! Kiedy było trzeba, Pracownia zapełniała się pluszowymi zwierzątkami, flanelowymi lalkami i pacynkami z wełny.
Pewnie chcielibyście wiedzieć, czy Pani Misiowa potrafiła robić zabawki. Ależ oczywiście! Kiedy było trzeba, Pracownia zapełniała się pluszowymi zwierzątkami, flanelowymi lalkami i pacynkami z wełny.
Pani Marianna mówiła o sobie po
prostu, że szyje ubrania. Robiła nie
tylko spódnice, żakiety i garnitury, ale szyła też zwiewne sukienki-firanki i ciepłe
zasłony-płaszcze dla okien, otulała stoły w serwety, kołdry wkładała w powłoczkowe
piżamki, a łóżkom dawała do zabawy
poduszki, „na które miło położyć uszka”. Jej dzieła tańczyły kwiatkami,
kratkami, kropkami i zygzakami, marzyły kolorami łąki, wzdychały falbankami i
chichotały koronkami. A wszystkie te cuda miały wywoływać radość na twarzy. Nic
więc dziwnego, że Pani Mariannie śmiały się nie tylko oczy, ale i dłonie.
Najwięcej pracy miała Pani Misiowa,
gdy Rodzina wprowadziła się do Domu pod Starym Dębem. Żeby Go oswoić,
postanowiła ładnie ubrać wszystkie pokoje i pokoiki. Pozdejmowała stare firany
i uszyła nowiutkie, tak żeby okna witały wesoło pierwsze promienie słońca.
Uszyła też obrusy i ręczniki, dywany i dywaniki
oraz całkiem nowe, pachnące lawendą poduszki i kołdry dla dzieci, które
tęskniły trochę za starymi łóżeczkami. Każde z nich na dobry początek w nowym
domu otrzymało paczkę z wierszykiem: „kołdry i poduchy dla dodania otuchy”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz