czwartek, 5 kwietnia 2018

Jajka

  Było pogodne marcowe popołudnie. Pani Marianna zostawiła w kuchni upieczone ciasta, polewy, posypki oraz konfitury i usiadła w fotelu. Jej ręce były tak zmęczone, że nie potrafiły znaleźć sobie miejsca. Dała im więc  kłębek włóczki i koc, który wołał o kolorowe kwiatki, sama zaś delektowała się ciepłym wiatrem, promieniami słońca, które delikatnie łaskotały ją po twarzy i ciszą. Pan Michał zabrał Zająca Piotrusia, Misia Eryka i Wiewiórkę Martynkę na poszukiwanie pierwszych bazi, gdyż już niebawem rozpoczynało się Święto Wiosny. W domu zrobiło się ciepło i przytulnie.


- Mamo, ty śpisz - usłyszała tuż nad uchem.
Otworzyła oczy i zobaczyła Piotrusia, Eryka, Martynkę i Pana Michała stojących w równym rządku.
- Będziemy mieli Kurki - odezwał się najcieńszy głosik.
- Chyba kotki baziowe, kochanie - poprawiła Martynkę Mama.
- Właśnie że KURKI - tupnęła nogą Wiewiórka i pokazała palcem koszyk, który trzymał Piotruś.
Rzeczywiście. Kiedy Pani Marianna wstała z fotela zobaczyła, że na dnie koszyka siedzą sobie Jajka. Pan Michał wyjaśnił, że ich mama jest zbyt słaba, żeby je wysiedzieć i Byk Mikołaj pozwolił Dzieciom wziąć je do domu.
- Mogą zostać? Prosimy! - tym razem zapiszczały zgodnie trzy dziecięce głosy.
Dom pod Starym Dębem był zawsze gotowy na przyjęcie gości, zaraz więc znalazło się miejsce na strychu,  stare akwarium, szmatki, a  nawet duża lampa. Dzieci ostrożnie umieściły Jajka w nowym kurniku i z trudem dały się sprowadzić do kuchni na kolację. Dopiero rozmowa z Bykiem Mikołajem nieco je uspokoiła. Bo jak tu zostawić Maleństwa zupełnie same na noc?
  Następny przedświąteczny dzień był zupełnie ... nieświąteczny. Dzieci całymi godzinami trwały bez ruchu  i nasłuchiwały czy to już...Ale mijały godziny, a Jajka ani drgnęły. Piotruś, Eryk i Martynka czekali dalej i nawet ozdabianie mazurków nie było w stanie oderwać ich od akwarium. Tylko od czasu do czasu Martynka zbiegała po jakąś słodką zdobycz i kanapki. Mama i Tata po raz pierwszy od dawna sami bawili się lukrem i czekoladą. Jedynie jajek na twardo nie chciało im się malować, więc Pan Michał zamoczył je w kolorowych farbkach, na wszelki wypadek, żeby nie pomieszały się ze Strychowymi Gośćmi. W końcu jednak i oni zostawili cały ten kuchenny rozgardiasz i powędrowali schodami w górę. Na strychu panował przyjemny półmrok.
- Ciiiicho - powitały ich Dzieci.
-Maluchy  potrzebują dużo snu - poinstruował Rodziców Eryk. Mama i Tata zatem usiedli na dużej skrzyni i wtedy...z akwarium dobiegło delikatne stuk-stuk, puk-puk. 
- Obudziliście mi Jajko - szepnęła zawiedziona Martynka, ale bracia zaczęli krzyczeć na cały głos:
- Jest, jeeest, wykluwają się, nareszcie!
Najpierw malutkie pęknięcie skorupki i stukanie, pukanie i piszczenie. Kilka godzin później, jakby ponaglone przez to najodważniejsze, zaczęły się poruszać pozostałe, ale to nie była wcale łatwa rzecz, tylko mozolna praca. Dzieci, poruszone widokiem wykluwających się Kurczątek, chciały im koniecznie pomóc i znów potrzebny okazał się telefon do Pana Mikołaja.
- Dadzą radę, spokojnie! - zagrzmiał do słuchawki. 
Pan Michał zabrał towarzystwo z kurzego żłobka i zapędził do sprzątania. 
- Małe Kurki muszą mieć czyściutkie mieszkanie - zachęcił do pracy Piotrusia, Eryka i Martynkę. Włączył muzykę, żeby zagłuszyć stuki i piski. 
Zając, Miś i Wiewiórka sprzątali z takim zapałem, że wkrótce zasnęli bez kąpieli i kolacji. 


    Następnego dnia, o świcie Dzieci pobiegły zobaczyć, co się dzieje na strychu.
- Są, są, wszystkie są! - krzyknęły i zaczęły dziki taniec wokół akwarium. Rodzice, zwabieni okrzykami, dołączyli do porodowej akcji.
- Ciii! - huknął Pan Michał.
Zając Piotruś, Miś Eryk i Wiewiórka Martynka stanęli zdziwieni. Zauważyli też, że każdy z Kurczaków ma w akwarium osobną, tekturową przegrodę. 
- To dlatego, żeby nie zrobiły sobie krzywdy podczas wykluwania - wyjaśnił i dodał:
- Teraz Maluchy potrzebują bardzo dużo snu, żeby nabrały sił po podróży. 
  Pan Michał i Pani Marianna sprowadzili dzieci do kuchni i wszyscy, wolniej niż zazwyczaj, zaczęli nakrywać do świątecznego stołu. Tak! To właśnie dziś zaczynało się w lesie Święto Wiosny.
Gdy Piotruś, Eryk i Martynka wrócili z łazienki czyści i przebrani, zaczęło się świąteczne śniadanie. Dzieci tęsknie patrzyły w stronę schodów, ale wkrótce ożywiły się na widok czekoladowych i marcepanowych figurek.
- Pycha - rozkoszowała się Martynka - po czym zamyśliła się i zapytała:
- Zostawimy trochę dla Kurczaków?
- Pan Michał uśmiechnął się i odpowiedział:
- One dostaną swoje śniadanie.
Mama Misiowa wstała od stołu i wróciła z miską pełną ziarenek.
- Co to jest? - spytał Eryk.
- Pasza dla kurczaków - wyjaśnił Pan Michał - od Pana Byka.
- To one nie jedzą czekolady? - zdziwiła się Martynka - ani cukierków, ani marcepanu?
- Nie, wolą ziarno i robaki - dodał Tata, a Martynka zakryła usta rękami.
  Po wyjątkowo krótkim śniadaniu i długim, przymusowym spacerze do Pana Mikołaja Rodzina Misiów postanowiła zajrzeć do Maleństw. Kurczaki nie spały, popiskiwały i kręciły się po akwarium.
- Czas na śniadanie - stwierdziła Mama.
Zając Piotruś uprosił Rodziców, żeby nakarmić Pisklaki w salonie.
Akwarium zniesiono więc ostrożnie na dół, a Dzieci nasypały Maluchom ziarna. Małe głodomorki rzuciły się na nie z radością i zaczęły pryskać wodą ze spodeczka. Cóż to był za widok! Jednak po dłuższej chwili Piotruś, Eryk i Martynka też poczuli, że czas na podwieczorek. Gdy zasiedli do stołu i niemal zapomnieli i Kurczakach, nagle... jeden za drugim zaczęły wskakiwać na stół!
- Oooo - krzyknęły z zachwytem Dzieci, próbując złapać i przytulić piszczące kulki. Ale one wcale nie chciały siedzieć na rękach. Wymykały się, biegały po stole, wskakiwały na mazurki i dziobały jajka z czekolady, zostawiając kolorowe, słodkie ślady na białym obrusie!





   Pani Marianna usłyszała trzask.
- Kurki przewróciły garnek - pomyślała i otworzyła oczy. Siedziała w fotelu, okryta starym kocem, a z kuchni dobiegały ściszone głosy. A więc to był tylko sen...Westchnęła i ruszyła w stronę kuchennych drzwi. Wtedy zobaczyła, jak Pan Michał, Zając Piotruś i Miś Eryk pracowicie rzeźbią baranka z masła  i malują jajka. Pod stołem zaś siedziała Wiewiórka Martynka i próbowała podnieść kawałek marcepanu rękami pełnymi czekolady, zostawiając na podłodze brązowe plamy. Zupełnie jak małe Kurki na świątecznym stole! 



sobota, 10 lutego 2018

Miłość

      Pan Michał wszedł do kuchni i spojrzał w stronę pieca. Był pusty, tylko wędrowała po nim jedna ospała mucha.
- Nie ma obiadu? – podrapał się za uchem – A… tak! Przecież Mama Misiowa odprowadziła dzieci do Zielonego Zagajnika!
Stamtąd Pani Paulina, nauczycielka, zabierała uczniów na zimowe wędrówki po okolicy.
-  Pewnie poszła do Zająców, którzy mieszkają tuż obok i spodziewają się pierwszego Maleństwa - domyślił się Tata Miś.
Westchnął i podreptał do lodówki. Chwilę później, pogwizdując zabrał się do dzieła. Zaledwie na talerzu pojawiła się mała naleśnikowa górka, trzasnęły drzwi.
 

- Tato, co to jest Miłość? - zapiszczała Wiewiórka Martynka wpadając do kuchni.
- Miłość? – powtórzył Pan Michał zeskrobując kolejnego naleśnika z patelni.
- No Miłość! Gdzie ona jest, bo Pani Paulina powiedziała, że Miłość powinna mieszkać w każdym domu - dodał Zając Piotruś wtykając nos do lodówki.
Tata Miś Położył gorącą stertę na stole. Potem wręczył Piotrusiowi pięć talerzy, Erykowi noże i widelce, a Martynce łyżeczki. Do kuchni na chwilę powróciła cisza. Jednak, gdy zniknęły pierwsze naleśniki, Martynka powtórzyła:
- No i co to jest Miłość?
- Miłość mieszka w naszych sercach – odpowiedział Miś Eryk tonem eksperta.
- W sercu? - skrzywił się Piotruś obmacując lewą pierś.
- Tak – kontynuował Eryk – gdy Miłość jest blisko, czujesz, że twoje serce jest lekkie jak chmurka. A w brzuchu latają łaskoczące motylki – dodał.
Te słowa zainteresowały Wiewiórkę Martynkę, która dotknęła łapką swojego brzuszka. Również Zając Piotruś przyłożył ucho do sukienki siostry. Gdy tak stał w skupieniu, z wnętrza Martynki dobiegło głośne burczenie.
- Oooooo! – wykrzyknęli zgodnie – coś tam jest!


- To nie Miłość, tylko głód – zawyrokował Eryk z wyższością w głosie.
- Czyli miłość do jedzenia – powiedział do siebie Pan Michał patrząc z upodobaniem na córkę.
- To gdzie jest ta cała Miłość? - odezwały się trzy dziecięce głosy.
Pan Michał i Pani Marianna, która przysłuchiwała się rozmowie, spojrzeli na siebie znacząco.
- Hmmm.... - zaczął Tata Miś -  Eryk ma rację. Miłość mieszka w naszych sercach, więc i w naszej rodzinie...i jest... uczuciem, ale też..., hmm ... postanowieniem.
- Uczuciem? Postanowieniem? – dzieci podniosły głowy znad talerzy.
- To znaczy, że nie można Jej zobaczyć, ale dzięki Niej możemy obiecać, że będziemy dla siebie dobrzy i będziemy pomagać sobie nawzajem - dokończył Tata.
Jednak kiedy spojrzał na Wiewiórkę, zobaczył buzię pełną niezrozumienia i słodkiej konfitury.
- Aha... – zamyślił się Piotruś  – Ciekawe, gdzie Ona jest, gdy kłócę się z Erykiem?
- Może chowa się w szafie? –  dodał Eryk.
- Tak jak mały Eryk, gdy bał się burzy – Piotruś uśmiechnął się, a Eryk już brał wdech, by odpłacić bratu.
- Mam pomysł – przerwała szybko Mama Misiowa.
- Hurrra! - wykrzyknęły dzieci szykując się na nową zabawę.
- Ale najpierw pozmywamy naczynia, żeby Tata mógł odpocząć – wtrąciła Mama zerkając na pomięte kartki z rysunkami pod jego talerzem.
      Podczas kuchennych porządków dzieci ustaliły, że Miłość należy zwabić i złapać. Postanowiły też zrobić w salonie domek z koca, poduszek i krzeseł.
- Zostawmy Jej ciasteczka – zaproponowała Martynka.
- I mleko w kubeczku – dołączył się Zając Piotruś – albo lepiej kakao....
- Przyniesiemy zabawki – zarządził Eryk - żeby się nie nudziła.
- I książki!
- I kredki!
- I kartki do rysunków!
- Będziemy czekać w salonie, aż przyjdzie – podsumował Piotruś.
- I cały wieczór będziemy dla siebie bardzo mili – zakończyła Wiewiórka.






      Mama i Tata przygotowali dzieciom spanie w salonie, a później powędrowali na piętro.
- A.... co powiemy im jutro rano? - zapytał Pan Michał.
- Jeszcze nie wiem – szepnęła Pani Marianna ziewając.
                                                  ***
            Nim do pokoju wpadły pierwsze promienie słońca, w progu pojawili się Piotruś, Eryk i  Martynka.
- Maaamoo! Była tu! – krzyczała Wiewiórka, wskakując do łóżka.
- Nie chciała ciasteczek ani i mleka – zawtórował jej z pełnymi ustami Piotruś.
- Zostawiła list! – piszczała Wiewiórka wskazując na Eryka, który trzymał w łapce białą kartkę.
- Kto?! - zapytali Pan Michał i Pani Marianna przecierając oczy ze zdumienia.
-  Miłość!  - odpowiedziały Dzieci zgodnym chórem.
- Naprawdę? - uśmiechnął się Tata Miś, wziął od Eryka kartkę i ... spoważniał.To rzeczywiście był list! Powoli zaczął czytać:

                                   „Czym jest Miłość? – zapytacie
                                   bo to bardzo ważna sprawa
                                   wtedy jest, gdy biegniesz pomóc
                                   choć się bardzo nie chce wstawać.

                                   Miłość to czas w gnieździe z ramion
                                   to otarcie łez z policzka
                                   na bezsenną noc przy łóżku
                                   ciepły uśmiech – mimo wszystko.

                                   Szalik taty, gdy ci zimno
                                   piórko z lasu przyniesione
                                   Miłość – to ostatnie ciastko
                                   na pięć części podzielone”.
 


„Kochani! Dziękuję, że mogę mieszkać z Wami w Domu pod Starym Dębem. Pozdrawiam serdecznie – Wasza na zawsze – Miłość P. S. Zabawki i książki, których już nie potrzebujecie, zanieście proszę do szpitala Sióstr Szarych Myszek z Jagodowego Pola. Maluchy będą zachwycone. Całuję mocno - M."



środa, 3 stycznia 2018

Noworoczne życzenia


           Dom pod Starym Dębem podskakuje raz po raz, gdy na niebie wybuchają różnobarwne gwiazdy. Tych prawdziwych nie widać - pochowały się ze strachu za chmurami. Pani Marianna, Zając Piotruś, Miś Eryk i Wiewiórka Martynka pobiegli do lasu, by podziwiać sztuczne ognie i złożyć życzenia sąsiadom. A Pan Michał? Podgląda, jak Stary Rok wkłada na plecy ogromny wór pełen minionych dni, wyciąga dłoń w geście pożegnania i odchodzi powolutku, korzystając z radosnej zabawy mieszkańców Lasu.



       Czego życzy sobie i Wam w Nowym Roku Rodzina Misiów z Domu pod Starym Dębem? Cudów wielkich i tych, co mogą umknąć oku. Pięknych przygód, z których najlepszą - przyjaciele wokół. Chwil zwyczajnych i takich, jedynych na świecie oraz spełnienia marzeń. Których? To już sami wiecie!