sobota, 14 marca 2015

Pożeracze trosk


     Dorośli często się martwią. Na przykład Pani Marianna niepokoi się o ząbki Wiewiórki Martynki. Wiewiórkom dzień i noc rosną ząbki i dlatego Martynka wciąż coś chrupie. Mama często wyobraża sobie, że Martynce w końcu wyrośnie taki wielki, okrągły brzuszek jak jej wiecznie głodnemu Dziadkowi i wtedy ma ochotę złapać się za głowę, a nawet powiedzieć córeczce jakieś niemiłe słowo o obżarstwie. Zamiast tego chowa herbatniki na najwyższą półkę, a na stole stawia talerze świeżych marchewek, kalarepek i jabłek. 
 

    Pan Michał martwi się często o nóżki zajączka Piotrusia, który skacze tak wysoko, jak żaden miś nie potrafi. Kiedy Zając Piotruś wychodzi z domu, Tata staje w oknie i ma ochotę złapać się za głowę, a nawet nakrzyczeć na synka. Zamiast tego uśmiecha się, macha mu ręką i woła: „Skacz, ale bądź uważny i patrz pod nogi!”.
    Dzieci też mają swoje troski, nawet, gdy dorośli o nich nie wiedzą. Na przykład Wiewiórka Martynka ciągle martwi się o swój ogonek. Ogonek jest ledwie widoczny i Martynce wydaje się, że ciągle maleje, aż któregoś dnia zupełnie zniknie. Martynka przynajmniej dwa razy dziennie pyta Mamę:
- Mamusiu, czy mój ogonek jest na swoim miejscu?
A Mama cierpliwie odpowiada, nawet, gdy ma ochotę głośno się zaśmiać:
- Tak kochanie, ogonek jest na twojej pupie.
Zaraz też dodaje, żeby wyprzedzić kolejne pytania:
- I jest cały, zdrowy i ładny, choć tak niewielki.
     Miś Eryk martwi się, że nigdy nie urośnie i nie będzie dorosłym niedźwiedziem, takim jak jego Tata. Przynajmniej trzy razy dziennie mierzy się przy miarce przymocowanej koło drzwi jego pokoju i bardzo się denerwuje, gdy nie może zaznaczyć żadnej zmiany.
- Spokojnie, synku - stara się tłumaczyć Pan Michał - Nie urośniesz zbyt dużo w ciągu dwóch godzin.
Potem spokojnie oglądają miarkę, patrzą, ile centymetrów miał miś rok temu, pół roku temu i miesiąc temu i stwierdzają, że jednak trochę urósł. Czasami Tata wyjmuje album i pokazuje Erykowi swoje zdjęcia z dzieciństwa i młodości aż do całkiem aktualnej fotografii z Mamą, Erykiem, Piotrusiem i Martynką.



    Jednak nie zawsze rodzice mogą od razu rozwiać dziecięce wątpliwości, bo są w pracy, albo mają bardzo pilne zajęcie, albo nie do końca wiedzą, jak pomóc, albo po prostu są pogrążeni we śnie. A Zajączek Piotruś boi się zwykle w nocy. Często budzi się i wyobraża sobie różne straszne rzeczy. Na przykład, że gdy tylko zamknie oczy, Dom odejdzie w nieznane wraz ze wszystkimi mebelkami, ubrankami i zabawkami, a on z Mamusią, Tatusiem i rodzeństwem zostanie w samej piżamce w środku ciemnego lasu. Dlatego Piotruś przez długi czas starał się nie spać. Zapalał nocną lampkę i czytał albo śpiewał wesołe piosenki. 



Albo wychodził z pokoju i szybciutko wskakiwał do łóżka rodziców. Nad ranem cała trójka budziła się niewyspana i w nie najlepszych humorach.



    Pewnego dnia Mama powiedziała do Taty:
- Martwię się zmartwieniami Piotrusia, Eryka i Martynki. Chciałabym zabrać naszym dzieciom wszystkie ich problemy.
Tatuś podrapał się w głowę:
- Każdy ma swoje zmartwienia, małe albo duże - odpowiedział - Na to nic nie możemy poradzić. Możemy jednak dzieciom poradzić, jak mają sobie z problemami radzić.
Pan Michał był bardzo dumny ze swojej gry słów, ale czy Wy zrozumieliście coś z jego przemowy? Pani Marianna jednak zrozumiała, pewnie dlatego, że znała Tatę bardzo długo. Wiedziała, że pragnie on, by jego dzieci nauczyły się przezwyciężać swoje troski.
Mama myślała i myślała i myślała, aż w końcu przyniosła do jadalni swoją maszynę do szycia oraz mnóstwo kolorowych szmatek, guzików i koralików.
- Dzisiaj będziemy szyć POŻERACZE TROSK - powiedziała.
- Co takiego? - dzieci zrobiły wielkie oczy.
A Mama z uśmiechem odpowiedziała:
- Pożeracze trosk, czyli:
małe i duże potworki,
co mają zamki i otworki,
gdzie można schować zmartwienia,
gdy bliskich w pobliżu nie ma.



     Rodzina usiadła przy wielkim stole w jadalni. Tata kroił kolorowe materiały, Mama wszywała zamki, a Piotruś, Eryk i Martynka przyszywali guziki i inne ozdoby.









A tak wyglądały gotowe pożeracze trosk.





Potem dzieci wypróbowały, czy pożeracze działają. Na kartkach i karteczkach napisały i narysowały wszystko to, co je martwi, boli i smuci. 





Na końcu włożyły je swoim pożeraczom do ust. Co za głodomory! 



    A żeby pożeracze nie rozchorowały się z przejedzenia, gdy lalki są już pełne, ich zawartość zostaje wyjęta i uważnie obejrzana. Czasem troska, która posiedzi w pożeraczu przestaje być troską, czasem trzeba o niej pogadać, zrobić z niej zwierzątko, kwiatek albo latawca. Albo coś innego, co Wam przyjdzie do głowy, bo Wy też możecie zrobić swoje osobiste pożeracze.



Oczywiście Mama i Tata też dostali po jednym pożeraczu, bo przecież oni też mają swoje zmartwienia, nawet gdy dzieci o nich nie wiedzą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz