piątek, 17 kwietnia 2015

W górę


           Pan Michał często zastanawiał się nad przyszłością swoich dzieci. Jakie będą? Kim zostaną? Tata Miś miał, jak każdy Tata, wiele planów i marzeń związanych z dziećmi, a w wyobraźni kreślił ich drogi. Tak, Pan Michał pragnął, żeby życie Piotrusia, Eryka i Martynki było piękne i mądre. Jednak wiedział też, że każde z jego dzieci ma własną, wyjątkową Ścieżkę.
           Kiedy Pan Michał był młodszy, wszystkie ważne decyzje podejmował na górskim szlaku. Wędrówka była dla niego jak opowieść o Życiu: dobrze spakowany plecak, mapa w dłoni, wybór właściwego kierunku, szukanie schronienia przed burzą, wspinaczka w pocie czoła ku szczytom, upadki i piękne krajobrazy widziane po wielu godzinach wysiłku. Och! Jak wspaniale byłoby zabrać dzieci na taką wyprawę! Ale skoro na razie nie wybierali się tak daleko to może... Tatuś aż zaśmiał się do siebie, zatarł dłonie i popędził do Warsztatu – czekało go dużo pracy!
          Dwa tygodnie później, w sobotni poranek przy śniadaniu Tata Miś oznajmił rodzinie:
– Z tyłu za domem czeka na was NIESPODZIANKA.
Dzieci i Mama zerwali się od stołu i pociągnęli za sobą Tatę Misia, który usiłował dopić ciepłą herbatę.

– Co to jest? – wykrzyknęły dzieci zgodnym chórem.
– ŚCIANKA WSPINACZKOWA – wyjaśnił Pan Michał.
– Aha! – pisnęła Wiewiórka i natychmiast wdrapała się na samą górę.
– Aha! - wykrzyknął Zając Piotruś, wykonał rozbieg, wskoczył na ściankę, odbił się od niej i wylądował na podłodze.
– Aha... – jęknął Miś Eryk i schował się za plecami Taty.



 

– Drużyno, uwaga – zakomenderował Tata, który poczuł w piersiach górskiego ducha. Teraz siadamy i słuchamy. Zadanie, które macie przed sobą wymaga ustalenia ZASAD.
Po pierwsze: jesteśmy ODWAŻNI, to znaczy: stawiamy czoło wyzwaniu, nawet, jeśli nie jesteśmy pewni czy nam się uda.
Po drugie: jesteśmy ODPOWIEDZIALNI, to znaczy: dbamy o bezpieczeństwo swoje i tych, którzy są obok nas. I zawsze wspinamy się z asekuracją.
– Z A-SE-KU-czym? – próbowała powtórzyć Martynka.
– Z ASEKURACJĄ, czyli pod moim okiem i z zabezpieczeniem – odpowiedział Tata i wskazał na leżące liny i uprzęże wspinaczkowe.
– I po trzecie: jesteśmy cierpliwi. Wspinamy się po kolei, od najmłodszego do najstarszego – zakończył przemowę Pan Michał, po czym włożył dzieciom uprzęże.



– Ojejku – jęknął Piotruś – ale Martynka już była na górze!
– Tak, ale teraz wejdzie w sposób bezpieczny – odparł Tata.
– Gdy będziesz chciała zejść, pociągnij za tę linę – poinstruował – potem chwyć się drugiej, o tej. Schodzimy, odbijając się nogami od ścianki.
Martynka zaczęła się wspinać. Szło jej wspaniale. Gdy była na samej górze, pociągnęła za linę i zaczęła zjeżdżać w dół. Schodzenie, którego uczył Tata, nie było już takie proste.
– Uginaj nogi, Martynko, oooo, tak! – Wiewiórka ostatnie dwa metry pokonała już w stylu mistrzowskim.




– A teraz w nagrodę pytanie – uśmiechnął się Tata. Jakich przedmiotów dotykały twoje łapki?
– No...
– Spójrz teraz uważniej – zaproponował Tata.
Martynka zadarła głowę i zaczęła wymieniać: ucho, ręka, rogalik, kotwica..
– Jak myślisz, co one znaczą?
Rogalik to jedzenie – zaczęła Martynka, a Miś i Zajączek wybuchnęli śmiechem.
– Ręka – uścisk dłoni, może przyjaźń, pomoc – podpowiedział Piotruś.
– A kotwica, to pewnie oparcie i bezpieczeństwo, bo nie pozwala odpływać statkom – zastanowił się Eryk.
Tata spojrzał uważnie na Misia i powiedział: Twoja kolej!
Eryk postanowił być odważny. Pozwolił się zapiąć, westchnął cichutko i zaczął wchodzić na górę z głośnym sapaniem.
– Dobrze Eryku – chwalił Tata – Trzymaj ręce wyprostowane, wtedy droga nie będzie tak męcząca. Miś sapiąc i wzdychając doszedł do połowy ścianki i spojrzał w dół.
– Dosyć! - jęknął – chcę już zejść.
– Synku, spróbuj jeszcze trochę, już naprawdę niedaleko – namawiał Tata.
– Boję się, że spadnę – odpowiedział Eryk.
– Jestem tuż obok i trzymam za linę – powiedział Tata – Spójrz w górę i poszukaj na ściance przedmiotu, który warto chwycić. Miś rozejrzał się i zauważył serce, stopę, a zaraz za nią wielką gwiazdę.
– Oto twój cel. Spróbuj go chwycić.
Miś Eryk sapnął i ruszył. Był coraz wyżej i wyżej, aż w końcu złapał gwiazdę i wykrzyknął: jeeeeeest!
– Brawo! – wykrzyknęli Tata, Piotruś i Martynka.
Rozpromieniony Miś ze spokojem i gracją zjechał w dół.





– Udało się! - odetchnął. – Gwiazda to pewnie marzenie.

- A stopa to podróż? - zagadnął Tata.
– Teraz ja, ja! – wykrzyknął podekscytowany Piotruś.
Tata zapiął Piotrusia i Zając zaczął wchodzić.



– Wolniej, wolniej – powiedział Tata. - Nie spiesz się i patrz na kolejne uchwyty.
– Jejku, nie chcę być najgorszy – jęknął Zając.
– Piotrusiu, to nie wyścigi, każdy ma swój czas i swoje zadania – odpowiedział Tata. Twoje zadanie jest takie: będziesz nam mówił, jakie przedmioty chwytasz.
– Serce, słońce, świnka, muchomor, zegar, gołąb... – zaczął wymieniać Piotruś i nim się obejrzał był na szczycie.
– Brawo – wykrzyknęli pozostali.
Nie trzeba chyba dodawać, że schodzenie okazało się specjalnością Piotrusia – przecież był mistrzem skakania!



– Muchomor to niebezpieczeństwo? – zapytał Taty.
– A serce? – odpowiedział pytaniem Pan Michał.
– Serce to miłość – zawołała Martynka
– Gołąb to może pokój serca? – dodał Eryk.
– A zegar to czas... – zastanowił się Piotruś – Ile myślenia jest przy tej wspinaczce...
– Życie jest jak wspinaczka – rozmarzył się Pan Michał. Łączy się z wysiłkiem i pracą. Na jego drodze pojawiają się rzeczy piękne i trudne, problemy, marzenia i różne deski ratunku. Ale zawsze czekają jakieś wyzwania, niespodzianki i szczyty!


– Każde z was, kochane dzieci ma swoją drogę: Drogę Piotrusia, Drogę Eryka i Drogę Martynki. Każdy wspina się w swoim tempie i inne rzeczy są dla niego pomocą i przeszkodą. Każdy musi drogę przebyć sam, ale ważne jest, by był przy nas ktoś, kto potrzyma linę i doda otuchy, gdy zabraknie sił. Pamiętajcie: Rodzina może być wspinaczkową drużyną. Wtedy da radę sięgnąć aż do nieba!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz